Ówcześni lekarze i naukowe autorytety byli zgodni co do tego że, przygnębienie i strach są czynnikami predysponującymi do zarażenia. Zalecano, zatem, zachowanie stoickiego spokoju, lub wręcz radości. W czasie XVII wiecznej epidemii dżumy radni miasta Metz nakazali publiczne zabawy i uliczne festyny aby podreperować ducha mieszkańców.
Rozpasanie i przesadne uciechy są bardzo wyraźnym rysem obrazu epidemii. Szaleńcze wybryki i pijaństwo wspominane są we wszystkich kronikach zarazy. (Boccacio, Defoe, Tukidydes) Kpina i szaleństwo, rozpasanie i ostentacyjność w korzystaniu z uciech życia miały w obliczu wszechobecnej śmierci zaczerpnąć jak najwięcej z życia. Starano się zagłuszyć w sobie obsesyjny lęk przed niechybną śmiercią.
Delumeau[1] pisze także o nucie zniechęcenia, która pojawiała się zawsze w apogeum plagi. Na wpół oszalali z rozpaczy ludzie sami kopali sobie groby, zbijali trumny i żywi jeszcze zasypywali się w nich. D. Defoe, w Dzienniku roku zarazy opisuje ludzi ryczących i wyjących z rozpaczy na ulicach zadżumionego Londynu. Obrazu szaleństwa dopełniają samobójstwa, matki zabijające własne dzieci, nadzy obłąkańcy tańczący na ulicach i zarażający innych[2].
Wśród ogólnego upadku zaufania i norm mieszają się różne skrajne postawy. We wprowadzeniu do Dekameronu czytamy:
„Niektórzy mniemali, że wstrzemięźliwość przeciwko zarazie zabezpieczyć może, dlatego też wszelkiego nieumiarkowania się wystrzegali. (…) Inni zasię całkiem przeciwnie postępowali, twierdząc , że najlepszym lekarstwem na zarazę jest nie myśleć o niej, pić tęgo i żyć wesoło, śpiewać i żartować, wszystkie swoje pragnienia zaspokajać i śmiać się z tego co się wokół dzieje. (…) W pośród takich opresyj i takiej żądzy osłabła, a nawet całkiem sczezła siła tak człowieczych jak i boskich praw.”[3]
Podobne relacje znaleźć można także u Tukidydesa i Defoe.
Warta podkreślenia jest też rola kpiny i śmiechu jako „zaklinaczy” nieszczęścia. Śmiech jawił się nie tylko jako psychologiczna ulga odwracająca uwagę od strachu, ale także jako drwina z całkowicie nieskutecznych religijnych i zabobonnych rytuałów wobec nieubłaganej zarazy. O bluźnierczych zabawach, rechocie jako odpowiedzi ludzi bezsilnych wobec śmierci możemy wnioskować nie tylko na podstawie opracowań i relacji. Motyw ten pojawia się także u Camusa, oraz w sposób niezwykle obrazowy i dosłowny – w opowiadaniu Król dżumiec E. A. Poego. Komizm obok grozy daje w efekcie obraz groteskowy, gdy pijani bohaterowie kłócą się z martwymi, pokracznymi biesiadnikami uczty w jednym z zadżumionych domów na wpół wymarłego miasta. Alkohol i libacja są kolejnym lekarstwem na strach i ochroną od plagi. Swawola i rozpasanie, również łatwe do odnalezienia we wszystkich relacjach czasu zarazy, są rozpaczliwym odruchem życia, niczym paroksyzm, przedśmiertny skurcz. Orgie owe są jednak raczej rytualne niż spontaniczne. M. Sznajderman tłumaczy to karnawałowością czasu zarazy.
Obłąkańcze zachowania, wizje, halucynacje, poruszenie, tańce świętego wita i postradanie zmysłów przez masy ludności ogarnięte rozpaczą podtrzymują wizje symboliczno religijną jaką snuje M. Sznajderman. Czas zarazy jest więc czasem demonicznego opętania, odzwierciedleniem błąkania się w zaświatach – czasem odwróconego porządku, pełnym roztańczonych błaznów, którzy chcą w ten sposób „zakląć” strach. Porady ówczesnych lekarzy pełne są wiary w oczyszczającą moc ekskrementów i wszelkich wydzielin ciała – jako remedium na morowe powietrze.
[1] P. Ricoeur, Symbolika zła, tłum. S. Cichowicz i M. Ochab, Pax, Warszawa 1986, s.116-118.
[2] Defoe, Dziennik roku zarazy, dz. cyt.
[3] Boccaccio, Dekameron, tłum. E Boye, Świat Książki, Warszawa 2005, s.13.